Ulotki firmowe, gazetki darmowe

Trochę porad. Parę refleksji. A wszystko to odnośnie tego co zasypuje nasze wycieraczki, rozpycha skrzynki na listy, ląduje w miejskich koszach na śmieci, bądź wypełnia kieszenie, gdy człowiek usiłuje przedrzeć się w spokoju przez najruchliwsze tereny miasta okupowane przez ulotkarzy.

Na początek warto jeszcze wesprzeć się cytatem z Adasia Miauczyńskiego (Dzień  świra):

Boli mnie, gdy wyrzucam dodatki z gazety widząc oczami myśli padające lasy. Dom wyrzucam – dąb pada. Turystykę – lipa. Komunikaty – świerki jak zimowe kwiaty. Auto – moto – jak maszty upadają sosny. Supermarket – to modrzew, klon – nieruchomości. Mój komputer i buk się korzeniem nakrywa. A z każdym precz dodatkiem ich żywicą krwawię.

1. Grzechy główne ulotek kolorowych

Mowa tu o ulotkach firmowych, które poszły do drukarni. Rozumiem, że czasem przygotowuje je sam szef, czasem jest to obowiązek zrzucony na sekretarkę firmy.

Istnieją w tym kraju drukarnie, pracownicy których są skłonni do naniesienia drobnych korekt, albo udzielenia porad, podesłanie uwag. Są jednak i takie, które drukują jak podleci, bo spieszno im do zarobienia paru złotych.

Pod spodem zawarłem najczęstsze błędy, których eliminacja nie wymaga nie wiadomo jakiej ekwilibrystyki i obycia z grafiką.

Tekst naniesiony bezpośrednio na zdjęcia

Pół biedy, jeśli tekst jest naniesiony na jednolite kontrastujące tło np. na bezchmurne niebo. Są jednak warstwy tekstowe, które nachodzą bezpośrednio na zdjęcia zawierające wiele elementów w różnych kolorach. Chyba nie muszę wspominać o tym, że to w oczy bije, strasznie skupia na sobie wzrok, który musi się wysilać, by rozszyfrować zawarte w tych miejscach nieczytelne treści?

Szparowanie zdjęć

Często widać obszarpańce, oj widać. Mało tego widziałem ostatnio nawet fajne zdjęcie bobasa, któremu projektant zrobił delikatnie mówiąc kukusiu i ujął mu prawie wszystkie palce u rączek. Potem ten defekt w bardzo nieudany sposób próbował przykryć kobylastym napisem. I zrobił to w takim stylu, że to co miał zamaskować, to jeszcze podkreślił. Morał? Jak się komuś nie chce starannie przyłożyć do wycinania interesujących nas elementów składowych zdjęcia to warto się tego nie podejmować. Pozostaje zostawić fotkę w stanie nienaruszonym. Słowem, lepiej postawić na prostotę.

Nieproporcjonalnie rozciągnięte zdjęcia

Ciągnione tylko w pionie, bądź tylko w poziomie. Co otrzymujemy? Galerię frankensteinów, jajogłowych, bądź otyłych. A w moim przekonaniu nie chodzi tu raczej o uzyskanie efektu iluzjonistycznych luster, czy ukazanie efektu luster oszukujących nas w poczekalniach sklepów odzieżowych.

Tekst pisany WIELKIMI LITERAMI

NAPISZESZ TAK NA INTERNETOWYM FORUM TO DOSTANIESZ PO ŁBIE. ROZUMIEM, ŻE ULOTKI SĄ OGRANICZONE POD WZGLĘDEM ZAWARTOŚCI TEKSTOWEJ, NIE SĄ TO ARTYKUŁY PRASOWE, KTÓRYCH NIKT TAK PISANYCH NIE WIDZIAŁ, ALE STOSUJĄC DRUKOWANE LITERY DLA CAŁOŚCI TREŚCI ODBIERASZ SOBIE JEDNĄ Z MOŻLIWOŚCI STOSOWANYCH DO WYRÓŻNIENIA NAJWAŻNIEJSZYCH RZECZY. [I TYLKO MI NIE MÓW, ŻE POWYŻSZĄ TREŚĆ CZYTAŁO CI SIĘ Z KOMFORTEM].

Użycie nieczytelnych fontów

Jest taka stara zasada, żeby ilość fontów, które stanowią składową materiału jaki idzie do druku nie przekraczała 3-4 krojów. I teraz pytanie już ściśle z doborem nieczytelnych czcionek związane. Jaki to ma cel? To wyróżnianie się poprzez brak płynności czytania, poleganie na domysłach itp…

Przesada z wklęsłością i wypukłością tekstu

„Ooo, coś się wybrzuszyło. Zupełnie jakby wystawało z kartki. Chcę tak! Ooo, napis wydaje się wklęsły, zupełnie jakby wystukany był na maszynie do pisania. Tak jest bosko”. Bosko może być, ale kiedy posiedzi się i poeksperymentuje z kolorami, ustawieniami wypukłości i wklęsłości, jeśli wykroczy się poza obręb podstawowych wartości ustawień, które są już tak oklepane, że aż nudne. Czy jadasz wybrzuszone jogurty?

Cienie tekstu

Są fajne, jeśli nie są za duże i jeśli potrafi się dobrać ich kolor. Tak, aby współgrał z kolorem litery i kolorem tła. Jeśli, nie wie się tego jaki kolor będzie odpowiedni warto przyjrzeć się wzorom palet, od których aż w internecie kipi, albo sobie tą atrakcję podarować stawiając na schludność.

Wstawienie logo niskiej rozdzielczości, bądź zdjęć niskiej rozdzielczości

Może gdyby całość ulotki poszła do druku z podglądu, .jpg’a jakiegoś to człowiek nie widziałby różnic pomiędzy tym co zostało w jakości do druku przygotowane, a tym co zostało doklejone w nieprzystającej do druku jakości. Inaczej otrzymujemy miks tego co na słońcu wyblakło, z tym co na słońcu nabrało rumieńców.

2. Grzechy główne ulotek partyzanckich

Przez ulotki partyzanckie rozumiem ulotki własnej roboty, stworzone przez siebie domowym sposobem, wyglądające jak flyersy podziemne z lat 90 tych, kserowane, osobiście cięte.

Rozumiem, że istnieją małe firmy, które także reklamy potrzebują, tylko funduszy na nią brak. Oto najczęstsze błędy, których świadomość w prosty sposób pomoże Wam je wyeliminować.

Czarne tło i biały tekst

Takie ryzyko się opłaca, kiedy drukuje się reklamę np. ekskluzywnych zegarków, na jakiejś porządnej kredzie. Po co jednak podejmować próby negatywnego wyróżnienia się z tłumu serwując potencjalnym klientom coś czym można się co jedyne pobrudzić?

Bardzo małe marginesy

Mogą co jedynie spotęgować efekt grunge. Chyba nie o to w przypadku reklamy firmy chodzi? Niech od każdej strony będzie jakieś 10 mm marginesu.

Kiepskiej jakości, ciemne zdjęcia

Na ksero wyjdą jakieś dziwolągi. A po co gdzieś po rogach upychać coś, skoro tylko autor będzie wiedział czym to jest?

Wielkość czcionki, która nie jest proporcjonalna do wymiaru ulotki

Kserowane ulotki same w sobie do zachęcających i estetycznych nie należą. Dlaczego, więc efekt końcowy jeszcze się zwykło pogarszać stosując bycze fonty? Ma to najczęściej miejsce w przypadku, kiedy zostaje nam wolna przestrzeń, a brakuje pomysłów na jej zagospodarowanie. Warto, więc dobrze zredagować treść, pomyśleć nad tym, że może warto coś jeszcze dopisać. Nikt także nie powiedział, że trochę wolnej przestrzeni jest czymś złym.

Wyrównanie tekstu do środka

Czy trzeba aż tak szaleć? W większości przypadków będzie to kolejny element podkreślający „hardcorowość” ulotki.

3. Gazetki reklamowe salonów, super, hiper marketów

Nie łudźmy się, że nikt ich „nie czyta”. Dla niektórych to wręcz jedyna lektura, spijanie tych produktów, ślinienie się do nich, do tego co nabędą sobie po wypłacie.

Gazetki te są złożone dobrze, profesjonalnie. Co się dziwić? W końcu za to, że  są darmowe, każdy z nas zapłacił kupując laptopa, buraki, czy materace.

4. Darmowe gazetki miejskie, Informatory Miejskie

Są symbolem bardzo dziwnego trendu. W przypadku darmowych gazet miejskich, drukowane są one na papierze charakterystycznym dla dzienników. Raczej się człowiek niczego z nich nie dowie, gdyż ich naczelną cechą jest robienie za nośnik reklamowy. Rzekomo są to profesjonalne gazety, a słów w nich jest mniej niż w brukowcach. Co więcej, zdarza się, że nawet tekst całej czołówki jest poruszony, a czytanie tego może wywołać atak epilepsji.

Informatory Miejskie. Rozumiem przez to dość wartościową pozycję wskazującą np. na zabytki, ważne wydarzenia lokalnej społeczności, miejsca gdzie można dobrze zjeść, w które można się udać. Wszystko to ciekawie opisane, ocenione i sfotografowane. A tu, co otrzymuję? To samo tylko w formie okrojonej do modułów reklamowych. To wszystko drukowane jak podleci, z czego podleci. Pieprzyć jakość!

Podsumowanie

Jak widzicie wykazałem swoje niezadowolenie odnośnie Informatorów Miejskich, oraz darmo rozdawanych gazetek miastowych. Nie uczepiłem się gazetek reklamowych, od których puchną nasze skrzynki na listy, które chce się od razu pchnąć do kosza, ale człowiek ma cykora, czy czasem gdzieś między ich stronice nie wpadło coś z korespondencji wetkniętej przez listonosza. Postarałem się także z grubsza ogarnąć refleksje na temat ulotek zalegających na naszych wycieraczkach i wpychanych nam do rąk podczas przedzierania się przez zatłoczone obręby miast.

A jak Wy oceniacie jakość materiałów reklamowych podtykanych Wam pod nosy? Czy w Waszych miejscowościach też ukazują się darmowe gazety? Jak oceniacie ich poziom?

About the author