Freelancer. Kontakty osobiste kontra kontakty wirtualne

Pięknem pracy zdalnej jest to, że możemy mieć klientów z wszystkich czterech stron świata, z dowolnego zakątka na ziemi. Nie musimy być ograniczeni terytorialnie, ale ograniczeni jesteśmy pod kątem form kontaktu z klientami.

1. Praca na odległość

Skype, telefon, mail takie drogi pozostają nam najczęściej, żeby te kontakty z klientami prowadzić. Są to formy ograniczone. Pozwalają zaoszczędzić czas, nie zawsze jednak pieniądze.

Każdy klient jest inny. Z jednym łatwo jest znaleźć płaszczyznę porozumienia, z drugim wszystko idzie strasznie topornie i stwierdzamy, że prościej by było gdybyśmy prowadzili projekt mając osobisty kontakt z klientem, że mniej nerwów, czasu i pieniędzy stracilibyśmy jadąc do klienta, niż ciągle telefonując, pisząc i oczekując. Rzecz jasna tak nam się może tylko wydawać. Tego typu wnioski pojawiają się w momencie kiedy jesteśmy zdezorientowani, nie wiemy co się święci, za dużo jest niedomówień, aby odpowiedzieć sobie na pełzające po głowie pytania.

2. Unikanie osobistych kontaktów

Są freelancerzy, którzy unikają bezpośrednich kontaktów z klientem, nawet kiedy odległości dzielące wykonawcę od zleceniodawcy są skromne. W większości przypadków jest to wyjście dobre. W jakimś stopniu ucina się drogi do negocjacji, w jakimś stopniu ogranicza się sposoby manipulacji. Nie traci się także pieniędzy na dojazdy, nie marnuje się tyle czasu np. na osobiste dostarczanie wyceny, warunków wstępnych, które przecież współpracy nie gwarantują. Słowem, prościej jest takie dokumenty posłać mailem i albo wyjdzie, albo nie.

Przykłady zjawisk jakie hamujemy nie mając bezpośredniego kontaktu z klientami:

– klienci potrafią sobie zakpić i lubią marnować nasz czas (nie ma ich na umówionych spotkaniach, podczas spotkań załatwiają sprawy bieżące, odbierają telefony służbowe, tworzą chaos burzący naszą koncentrację i zabierający nam cenne minuty, a nawet całe godziny),

– klienci tworzą przewagę liczebną np. podczas negocjowania warunków finansowych,

– klienci próbują nas wykorzystać do zadań jakie nie zostały zawarte w umowie,

– klienci próbują nas zaciągać do firm w celu zaprezentowania i przedyskutowywania poszczególnych etapów projektowych (przez co powstają większe koszty, traci się więcej czasu, a i pomysły na zmiany potrafią się na naszych oczach niebezpiecznie rozmnażać).

No więc, wymienionych powyżej zagrań klientów można uniknąć, bądź też je przyhamować, nie wchodząc z nimi w relacje oko w oko.

Niewiele trzeba, aby ze spotkania z klientem wyjść kompletnie skołowaciałym. Wystarczy przetrzymać nas w poczekalni z 20 minut, poprosić nas do środka, urywać spotkanie przystawianiem pieczątek, odbieraniem telefonów, dwoma wyjściami, pojawieniem się jednej, dwóch, trzech osób do konsultacji, które dorzucą swoje trzy grosze co do kształtu jaki mają przybrać prace zlecone… nie będę wymieniać dalej, bo już to wystarczy, byśmy jeszcze w trzy godziny po spotkaniu próbowali sobie racjonalne wnioski w głowie ułożyć. Nie jest tajemnicą, że w większości przypadków stwierdzimy, że wyszliśmy z niczym, nie wyszliśmy na swoje, a wszystko to co wiemy to masło maślane. Słowem, sprawy wymagają uściślenia, ponownych rozmów, ponownego opracowania, ujednolicenia, zdeklarowania, precyzowania i… przeliczenia.

3. Kontakt osobisty ułatwia demaskowanie słabości

Kiedyś byłem wielkim zwolennikiem utrzymywania osobistych kontaktów z klientami, jeśli to tylko było możliwe. Dziś przekonuję się, że więcej na tych kontaktach traciłem niż zyskiwałem.

Chociaż przebywanie w progach firmy klienta pozwala nam prowadzić szersze obserwacje, to co z tego? Czasem wnioski o nieuczciwości klienta przychodzą zbyt późno.

Poza tym należy pamiętać o tym, że osobiste spotkania z klientami, to grunt, na którym przewagę ma klient. On jest u siebie, jest bardziej swobodny niż my, on dyktuje warunki, bo to my przychodzimy do niego zarobić. Choć fizycznie nie ma prawa czuć się nad nami, gdyż jesteśmy partnerami we współpracy, to nie zmienia to faktu, że on jest gospodarzem, a my gośćmi.

Osobisty kontakt z klientem to też pole do obserwacji nas przez klienta, pełne jego prób odszukania naszych słabości i wykorzystania ich do celów targowych.

Większość klientów posiada lepsze zdolności targowe niż my sami. My skupiamy się na projektowaniu, oni na sprzedawaniu np. odzieży, kosmetyków, żywności. My produkujemy pojedyncze egzemplarze, oni produkują seryjne. My pozyskujemy odbiorcę jednostkowego, oni masowych. My pracujemy w domach, a jaką powierzchnię zajmują ich firmy? My jesteśmy sami, oni mają wielkie zasoby kadrowe. Widać przewagę?

Podsumowanie

Przenoszenie płaszczyzny kontaktowej na grunt wirtualny pozwala nam poniekąd stać za ścianą, ukryć się za liczbą mnogą, uniknąć wielu działających na naszą niekorzyść rozmów manipulacyjnych, ukryć niedostatki na wielu płaszczyznach (negocjacyjnej, handlowej, biznesowej) o twardych regułach.

Jednym z największych problemów branży projektowej i pracy w charakterze freelancera, jeśli ma to przybierać poważne rozmiary, jest ilość umiejętności, które trzeba wetknąć w pracę.

Bądźmy szczerzy, sama działka grafiki, programowania, to dziedziny bardzo rozległe, których poznanie wymaga wielu lat poświęceń. Gdyby dodać do tego na tak samo zaawansowanym poziomie wiedzę z dziedziny ekonomii, rachunkowości, psychologii, negocjacji, zarządzania, marketingu to chyba trzeba by otrzeć się o geniusz, gdyż w obecnych czasach na jedno jestestwo jest to wiedza zbyt ogromna.

About the author