Natchnienie, efekt bańki mydlanej i projekt na mydło

Są takie momenty, w których nie trzymasz w ręku balonika na sznureczku, tylko wykonujesz ekscytujący lot balonem. Mowa tutaj o chwilach natchnionych, których nie ma na zawołanie, o chwilach których wyczekuje się przy oknach z wielką tęsknotą.

Natchnienie

To rodzaj inspirującego transu, którym jest człowiek trafiony. Moment rozwiązania umysłowej ciąży. To niebywałe ile wspaniałych tworów powstało w takich właśnie chwilach, kiedy skupienie jest idealne, umysł otwarty, a wrażliwość przenika, a nawet wymyka się spoza kontroli funkcjonując jako dodatkowe ciało sterujące naszymi postępami. Te minuty, godziny, podczas nich potrafisz poczynić znaczący postęp, uporać się z czymś co przez ostatni tydzień wydawało się Ciebie przerastać.

Efekt bańki mydlanej

Natchnienie to kapryśny stan. Raz nas nawiedzi na kilka minut i pryśnie. Innym razem wpadnie na kilka godzin, po czym sobie po angielsku pójdzie. Jeszcze innym razem pobędzie z nami przez kilka dni i te towarzystwo wypada dobrze wykorzystać na pisanie, tworzenie bitów, planowanie, fotografowanie, czy tworzenie grafiki. Słowem jest to fala, kiedy czujesz jej przypływ starasz się na nią wskoczyć. A siedząc na złotym piasku dokładasz  suszy do ogniska, byleby tylko iskra nie zgasła. Niech płonie! Nim pryśnie jak bańka mydlana i nawet się nie pożegna.

Projekt na mydło

Natchnienie, ten jego taniec, potrafi w kartach oszukiwać. No, bo tak, wpadnie, narobi nam apetytu, nadziei, rozpędzi nas jak parowóz i dzieło gotowe! Zapisujemy źródła, tworzymy pliki poglądowe. Zajmujemy się czymś innym, żeby nie dać wytchnąć przypływowi natchnienia, po czym z drżącym sercem, za jakiś czas nieśmiało zerkamy na nasz okaz i pytamy „czy to jest tak dobre jak nam się kilka chwil temu wydawało?”. Jeśli odpowiedz jest twierdząca, to być może jeszcze natchnienie z nas nie uszło. Wyłączamy więc komputer, cali rozpromienieni, dumni i szczęśliwi. Włączymy go rano, aby świeżym okiem na sprawę spojrzeć. Rano z drżeniem serca odpalamy komputer, wchodzimy w program, otwieramy dzieło i już go niestety nie rozumiemy. Nie oznacza już tego, co oznaczało wczoraj, wcale nie jest takie dobre jak to nam się wczoraj za dnia, wieczorem, czy w nocy wydawało. Czy jest tak na stałe? Nie! Być może spojrzymy na nie ponownie za tydzień, miesiąc, rok i znów zacznie nam się podobać, bo ono robi wrażenie w konkretnej chwili, w odpowiednim stanie ducha. Więc, nie oddawajmy go na mydło.

Podsumowanie

Natchnienie nie jest stanem, którego przypływ można sobie zagwarantować. Natchnienia nie można też sobie urobić jak figurki z gliny. Natchnienie to stan, który to nas ma w posiadaniu i pod pełną kontrolą.

Jak widzicie natchnienie? Kiedy najczęściej Was dopada? Efektem czego bywa?

About the author