Tok rozumowania klientów

Krzyżując Wasze opinie z własnymi przemyśleniami postanowiliśmy przedstawić kilka prawdopodobnych przekonań klientów odnośnie naszej pracy. Jak nasze działania postrzegają klienci? Jakimi kryteriami i kategoriami myślą? O tym poniżej. Jak zwykle z nutką ironii, abstrakcji, przerysowania i groteski.

Projekt to dobro niedotykalne więc niewiele warte

Posiadanie czegoś silnie kojarzy się z dobrami materialnymi. Wiedza, kursy, szkolenia, które dobrami materialnymi nie są mają większy priorytet niż nasze pliki, gdyż służą bezpośrednio podnoszeniu kwalifikacji zawodowych, ulepszają sprawy dotyczące zarządzania zespołem, czy relacje międzyludzkie wewnątrz firmy. Pliki graficzne, strony www, to coś co widnieje, ale nie funkcjonuje w bezpośrednim otoczeniu, nie można tego pomacać, nie można się tym także namydlić.

Projekt (bardziej) jako dobro konsumpcyjne

Istnieje grupa klientów, którzy lubią zabaweczki. Oczka im się błyszczą do projektów. Zabawa ich wsysa. Pot kapie po skroniach, bo przecież grosze wyciska, a to tylko takie graficzne gówienko, zachcianka, coś co jest mało praktyczne, nijak poręczne, a jednak konieczne. Przecież to nie zakup sprzętu, maszyn, ruchomości i nieruchomości. A jednak ma urok, czar i pozytywnie zakręca, bo bawi jak elektryczna kolejka. Więc klient wyrzuca pieniądze w tajemnicy przed żoną, bo gdyby wiedziała o występku to by go opierdoliła równo, że na bzdury roztrwania kasę, jak na git-gadżeciki co to je ukrywa po kątach.

Projekt to coś wygenerowanego przez kombinatora

Klienci sami zwykli się nieświadomie ośmieszać na polu niby inteligentnej przebiegłości, myślą więc, że każdy tak robi. Każdy kto prowadzi biznes i odniósł sukces zwykł mawiać, że jest wiecznie zapracowany, a prawda jest taka, że wygrywają bo kasują obficie przy minimalnych nakładach.

Dlatego są tak wrażliwi na punkcie kiwania i kto z nich usłyszał przez plastusiowe ucho hasło „generator” temu zautomatyzował się proces ferowania wyroków wymierzonych w projektantów jako krzewicieli gry nieczystej.

Dochodowe www, „bo internet robi się sam”

To zrozumiałe, że klienci chcą pomnażać swój kapitał. Ale dużej grupie klientów przyświeca też przekonanie, że internet robi się sam. Jak włączą tv i oglądają Fakty, to prowadzi je człowiek, jak idą do kiosku po gazetę to wita ich sprzedawczyni. I ciężko im uświadomić, że w internecie nie jest inaczej, że ambitny biznes w sieci to firma w firmie, której potrzeba rąk do pracy.

Projekty graficzne są jak ich rysunki z dzieciństwa

Kojarzą im się z błogą zabawą. Przywołują więc i wspomnienia, o bloku, kolorowych kredkach, akwarelach. Ehh, piękne to były czasy, takie niewinne. Po krótkim rozczuleniu, spadają twardo na ziemię, bo zaraz zaraz, czy ktoś im za te bohomazy płacił, w tym ich dzieciństwie? Za tą zabawę niewinną…

Klienci widzą perspektywy w necie i rezygnują z druku

Zupełnie jak na rynku prasowym, z którego znikają kolejne tytuły, tak i klienci zaczynają traktować foldery i katalogi jako wydatek zbędny, „coś na co się jeszcze nie spojrzy, a już się to wywala do kosza”. Internet stał się dobrem powszechnym i nie ma granic terytorialnych. Druk staje się dobrem luksusowym.

Klienci twierdzą, że jak mają stronę www, to nie trzeba im reklamy

Idąc dalej tym tropem PZU, Nike, Pepsi i wiele innych firm, które też mają strony na mózgi chyba upadły, czyniąc bezustanne wysiłki, zaloty i wydatki na to by być wszędzie, bez ustanku, krzycząc „halo, jesteśmy, ubezpiecz się, kup dresik, siorpnij łyczka”.

Klienci mają wielkie oczekiwania co do ich adresu w sieci. Znają go dobrze. Jest jednym z niewielu jakie pamiętają. Dla nich internet kończy się na ich adresie i kilku innych stronach. I myślą, że każdy ma dokładnie tak samo. Zna ich adres i kilka innych, mniej istotnych dla sedna sprawy.

Serwisy aukcyjne oknem na świat cenników

Takie Allegro. Swoją markę ma i patrząc przez pryzmat powodzenia firmy ma u naszego klienta więcej punktów w skali wiarygodności niż Ty czy ja. Kapitał Allegro jest większy niż kapitał naszego klienta, więc nasz klient mniej majętny (w kapitalistycznym rozumieniu słabszy) zapatrzony jest w łamy serwisu jak w obraz, „nie dyskutuje z nim”. Co to ma do rzeczy? Serwisy aukcyjne to platformy na silnikach, których handlują zwykli ludzie. Ja jestem tego świadom, Ty także, ale dla klienta pod adresem takim i takim są oferty, gdzie za to i za to płaci się tyle i z tym się nie dyskutuje.

Klienci czytają gazety i patrzą w tv

Jeśli na czołówce gazety pojawi się info, że stronę www można mieć za 300 pln to co się potem dziwić, że klient inaczej już nie chce. Jeśli w serialach, w których popularne są ostatnio wątki związane z prowadzeniem biznesów w sieci pokaże się, że molocha randkowego pisze się i uruchamia podczas jednej zarwanej nocy, to klient w to wierzy. W końcu nie ma co się brać za rogi z klientem, bo jak wykrzesać siłę argumentów zdolną walczyć z argumentami jakie mają media?

Podsumowanie

Te wszystkie i o wiele więcej historii przekładają się na nasze projektowe życie. Nie ma co się dziwić, że sami nie dowierzamy czytając o sukcesach kasowych wielu projektantów (z rynków zachodnich), których sylwetki prezentowane są na łamach Computer Arts. Wydają nam się one przekoloryzowane, są jak filmy Sci-Fi, nocne polucje.

About the author