Praca w domu. Co ją uprzykrza?

Freelancer pracujący w domu jest trochę jak kobieta, która zajmuje się domem. Pracuje, ale to się nie liczy, bo siedzi w chałupie. Różnice są takie, że freelancer ma papiery na to, że pracuje. Za to domownicy prędzej docenią prace osoby zajmującej się domem, bo tę gołym okiem widać: okna lśnią, koty kurzu starte, garnki pomyte. Nie to co freelancer, co do którego istnieją podejrzenia, że się byczy jak Ferdek K.

1. Kłopot z czuciem kasy

Nerwicowe logowanie się na konto bankowe, oczekiwanie na przelewy, proszenie się o swoje, upominanie itp. Czekasz, czekasz, czekasz, czekasz. Można się nabawić klepy.

Na etacie otrzymujemy pieniądze raz w miesiącu dzięki czemu łatwiej jest zaplanować wydatki. Wiemy na co nas stać, a na co nie.

Jeśli pracujemy w domu i pojedynczy przelew opiewa na sumę, która zapewnia przetrwanie to problemu nie widać. Musi tylko wpłynąć na czas.

Gorzej jest, jeśli miesięcznie spływa na nasze konto wiele drobniejszych kwot. Wtedy ciężko jest planować, pieniądze szybko się ulatniają, łatwiej się je wydaje, na bieżąco.

Prosto tu popaść w kłopoty finansowe, bo wiadomo jak to jest z terminowością regulowania należności przez klientów.

2. Praca przy włączonym telewizorze

Siadając do pracy zostawiałem włączony telewizor. I tak przez bite osiem godzin mój umysł zamęczany był serwisami 24 godzinnej stacji informacyjnej. Natłok słów, których nie słuchałem, a które słyszałem grał na mojej głowie jak na centralnym bębnie.

Łudziłem się też, że pomimo tego, że pracuję uda mi się rzucić okiem na powtórkę serialu, popatrzeć na jakiś program. Pochłaniała mnie praca, a mój mózg skutecznie zamęczały telegry, telezakupy, które wskakują o określonych godzinach na anteny stacji telewizyjnych.

3. Przywiązywanie się do usługodawców np. internetu

Sam nie lubię zmian. Zmiana usługodawcy wiąże się ze zbieraniem informacji i opinii o firmach, porównywaniu ofert itp. To pochłania czas, pojawia się strach o to, że coś złego człowiek zamieni na jeszcze gorsze itp.

Do pewnego momentu byłem dumny z tego, że już tyle lat jestem związany z dostawcą kablówki (i internetu). Potem zaczęły się kłopoty, przerwy i nerwy. Kiedy postanowiłem, że za usługi nie zapłacę, przekonałem się, że sentymentalny to jestem ja, a mój usługodawca miłości nie odwzajemnia. Dostawca nie kochał mnie, on kochał moje pieniądze.

Przywiązywanie się jest złe. Przywiązanie często związane jest też z przepłacaniem, tylko za to, że jest się przywiązanym.

Poza tym można dzielić cztery ściany z rodziną, współlokatorami, którzy nie mają zamiaru zmieniać dostawców. Wtedy pojawia się problem, bo zamawianie drugiego połączenia telefonicznego, podpisywanie umowy z drugim dostawcą internetu jest bez sensu, bo to zawsze dodatkowe rachunki w budżecie gospodarstwa domowego.

4. Nie zabieranie z sobą drugiego śniadania

Pracując w domu drugie śniadanie można sobie zrobić w każdej chwili. I to w każdej chwili jest najgorsze, bo gdy towarzyszy nam pełne skupienie to nie chce się tego przerywać i można o zjedzeniu drugiego śniadania zapomnieć. Ktoś pracujący na etacie rzadko zapomina o zabraniu czegoś na ząb, by spożytkować kilka minut wolnych od pracy.

5. Ewidentny brak ruchu

Pracując na etacie trzeba się do pracy pofatygować. Pracując w domu może być z  tym ruchem u nas znacznie gorzej. Starczy przeliczyć sobie ilość postawionych w trakcie dnia kroków, żeby dojść do zastraszających wniosków.

6. Brak syreny fajrant

Wszystko ma swoje plusy i minusy. Nienormowany czas pracy także. Wielki pociąg do komputerów też.

W tym akurat punkcie chodzi konkretnie o to, by wyrobić sobie punkty rutynowe, wypatrzeć godziny, w których towarzyszy nam największe skupienie i w tych godzinach oddawać się pracy. Brak dyscypliny prowadzi do odkładania pracy. A to jeszcze serial, a to biblioteka, może parę minut na YouTube itp. To wszystko sprawia, że nie można złapać rytmu, bo sami nie wiemy, o której wypada nam zacząć, o której trzeba skończyć, do której się wyrobić. Wiemy tylko do kiedy trzeba zdać prace zlecone i bez dobrej organizacji dnia pracy nie zdążymy na czas.

7. Ani be, ani me

Milczenie jest złotem. Ale ile można żyć bez słowa? To dlatego ten włączony, trajkoczący odbiornik. Żeby być miedzy ludźmi. Właściwie to brakuje mi słów, wiec pomilczmy. Tak jak siedzimy. Każdy przed swoim ekranem.

8. Brak z Ciebie pożytku

To dla tych co mieszkają z kimś, kto musi wychodzić do pracy i nie jest w stanie zrozumieć, że można pracować w domu.

„Całe dni siedzisz w chałupie i nic nie jest zagarnięte. Wszystko leży odłogiem. Jak zwykle. Zero z ciebie pożytku”.

I nie przetłumaczysz, że pracowałeś, nie miałeś czasu. A to, że zaraz to zrobisz już się nie liczy. Bo nie zrobiłeś niespodzianki. Teraz to i osoba, która wróciła z pracy może posprzątać i nie potrzebuje łaski. Bo żeby być w pracy to trzeba do niej wyjść.

Coś ekstra?

Jeśli się takiej osoby wysłucha i na jej uwagi weźmie się poprawki polegające na tym, że w godzinach w jakich ona pracuje chwyci się za miotłę, proszek do prania i płyn do mycia naczyń i próbuje się usiąść do pracy po jej powrocie do domu, to… będzie lepiej, ale pojawi się kolejny problem. Ten problem to brak czasu poświęcanego rodzinie, bo cały wolny dla naszych domowników czas spędzamy przecież przed komputerami.

About the author