Pixel Studio Pro. Program, w którym wciąż pokładam nadzieję

Czy ja się kiedyś finalnej wersji tego edytora graficznego doczekam? Lata temu wpadłem na niego, szukając czegoś pomiędzy Gimpem, a Photoshopem. Chciałem mieć jakiś płatny edytor, na który będzie mnie stać. Zainstalowałem demo i się zakochałem.

O tym, że jestem w  tym programie zakochany po grób świadczy fakt, że wciąż doglądam tego, czy coś się zmieniło. Program od dawien dawna ma polski support, miał być rozpowszechniany za rozsądne pieniądze i pamiętam jak sobie kiedyś pomyślałem, że autor śpi na żyle złota.

Pixel Studio Pro ma wiele zalet. Jedną z nich jest to, że łudząco przypomina on Photoshopa i wskakując weń bez problemu można odnaleźć się w wśród palet, pozycji menu, poszczególnych narzędzi. Co tu dużo rozprawiać interfejs ma po prostu seksowny.

 

Specjalnie ponownie zainstalowałem demo, żeby sprawdzić czy program  obsługuje CMYK, czy zapisuje pliki do wszystkich najpotrzebniejszych formatów graficznych i…wszystko to jest. Pixel Studio Pro można więc nazwać Pixelmatorem dla Windowsa, z tą różnicą, że w przeciwieństwie do niego działa on na wielu platformach systemowych i na Mac OS X i na Linuxie też można się nim cieszyć. Przeczytaj więcej o możliwościach tego edytora graficznego.

Co ciekawe Pixel w wersji finalnej ma mieć możliwość importu i eksportu plików .psd, ma też obsługiwać wtyczki Photoshopa. Tylko kiedy wreszcie będzie można się pełną i stabilną wersją cieszyć? Ile ten program będzie kosztować?

About the author