Muzycy nie dbają o logo

Od lat mijamy słupy reklamowe i na nich widniejące plakaty koncertowe. Uwielbiamy także przeglądać płyty, czy to w sklepach, czy antykwariatach. Pewnego dnia wyprowadziliśmy wnioski na temat tego, jak zespoły muzyczne poruszające się w różnych gatunkach muzycznych podchodzą do traktowania nazwy grupy w postaci stałego znaku rozpoznawczego. Wyszło nam, że nim muzyka jest bardziej alternatywna, niszowa, ortodoksyjna tym większe ma znaczenie posiadanie stałego zapisu graficznego nazwy bandu.

Traktowanie nazwy grupy jako znaku graficznego przyjęło się najszerzej w wszelakich odmianach metalu. Gotyckie fonty, emblematy satanistyczne, czaszki, krew, odwrócony krzyż, pentagram, kosy, wizerunek śmierci- tym wszystkim ociekają logosy metalowych bandów. Choć są one często nieczytelne, zaszyfrowane, rzucają się w oczy i patrząc na nie z daleka łatwo oszacować nazwę grupy, po kształcie całości zlanych w jedną plamę liter. Wymieńmy kilka: Venom, Cannial Corpse, Death, Unleashed. Z tych, które przedostały się do masowej świadomości: Slayer, AC/DC, Iron Maiden, Metallica, zwłaszcza Metallica. To „M” i „A” zakończone piorunami- kompletna rewelacja, funkcjonująca globalnie od wielu, wielu lat.

Wracając do plakatu koncertowego, uważamy, że najlepiej wypadają metalowe właśnie, bo zachowują oryginalne logosy grup. Fajne plakaty mają również wielbiciele drum’n’bassu, a to za sprawą zastosowania fontów z rodziny techno, digital. Z tym, że i tu brak jakiś znaków, trwałych symboli, a popularność artysty podkreśla się jedynie wielkością czcionki.

Patrząc na plakaty festiwalowe, skupiając się na polskiej scenie muzycznej z pamięci można przywołać dwa logosy jakie z plakatów się spija, nawet jeśli jeszcze człowiek jest zbyt daleko by cokolwiek  rozczytać. Jest to logo grupy Perfect i znak zespołu Hey.

Muzyka rap. Tu również mogłoby istnieć szerokie pole do popisu. Charakterystyczny dla gatunku jest tu tag oraz fonty graffiti. Bazując jednak na tym co utrwaliło  się w pamięci wspomnieć należy o logosach takich jak: Busta Rhymes, klasyczne „W” Wu Tang Clanu, prosty logos Nasa, skomplikowane logo Gangstarra.

Z polskich wykonawców świetny jest logos HG – Hemp Gru, jak i również skrótowy zapis nazwy grupy Kaliber 44- K44.

Ktoś spyta: Po co muzykom logo? Nie można zapomnieć, że zespół to firma sprzedająca swoje dokonania pod daną nazwą. Ta nazwa winna widnieć na okładce płyty, okładce magazynu, plakacie. Jak ktoś jest przyzwyczajony do marki Adidas, Reebok, Nike, niech spróbuje sobie wyobrazić dezorientację wywołana tym, gdyby firma co sezon, albo „co bluzke” puszczała produkt z inną wszywką. Tak samo jest z grupą muzyczną- musi istnieć  łatwa możliwość kojarzenia jakości ze znakiem jakim została opatrzona, prosta możliwość odnalezienia tworu na sklepowych półkach.

Podsumowując, najlepiej jest z tymi logosami w muzyce alternatywnej. Nim bliżej popu tym bardziej jest ta tematyka rozchwiana, co oczywiście dziwi  najbardziej, gdyż naczelną przesłanką tworów popowych jest przecież marketing, image, sprzedaż, wizerunek.

About the author